sobota, 17 października 2009

w. raczej niezmiennych ...

BÓG Ukazane w literaturze romantycznej ujęcie Boga rozwija się w wyraźnej opozycji do ujęcia oświeceniowego. Oświecenie, opierające swoją wizję świata na „paradygmacie przyrody", dopatrywało się w niej przede wszystkim ładu. żelaznych i niezmiennych praw, zapewniających stabilność. Tak też odczytywano Boga: jako prawodawcę świata wyposażającego go w rozumny porządek (Karpiński, Kniaźnin, Krasicki, Naruszewicz) i tak zorganizowany zasługiwał na zaufanie, dawał człowiekowi poczucie bezpieczeństwa. Bóg stawał się gwarantem ładu, Wielką Mądrością — człowiek był mu bezwzględnie podległy. Stąd też wywodzi się duży dystans między człowiekiem a Bogiem, objawiający się m.in. w uroczystej retoryce „przemowy do Boga", prowadzonej z pozycji niższości i uwielbienia. Taką wizję i związane z nią ujęcie Boga zmieniają wydarzenia schyłku XVIII i początku XIX w. — kwestionujące ład przyrody trzęsienie ziemi w Lizbonie, kwestionujące stabilność ładu państwowego rewolucja francuska, wojny napoleońskie, rozbiory Polski. Rodzi się kryzys oświeceniowego zaufania do świata i trafności jego odczytania przez człowieka, w ślad za tym kryzys zaufania do Boga. W ujęciu np. J. Jasińskiego Bóg jeszcze jawi się jako prawodawca i rządca świata, ale ograniczona zostaje szczegółowość Jego rozeznania rzeczywistości ziemskiej („Leez Ty nie czujesz tego ani z Twej wielkości / Możesz dojrzeć nikczemność ludzkiej społeczności"), ograniczona do praw i spraw powszechnych. Zakwestionowana zostaje opieka Opatrzności nad indywidualną jednostką ludzką — w tak ujrzanym świecie osamotnioną, zostawioną samej sobie. Jednostką, która na początku romantyzmu staje w centrum literatury, staje się głównym jej przedmiotem. zindywidualizowany — a nie, jak w Oświeceniu, stypizowany — człowiek zostaje postawiony nie w obliczu świata uładzonego, ale w obliczu ziemskiego chaosu. Zmienia się wizja przyrody — obok obrazów przyrody harmonijnej jawią się obrazy spustoszenia i katastrofy, obrazy groźnych, nie opanowanych żywiołów. Zmienia się wizja społeczeństwa i historii — nieprzyjaznych jednostce, stanowiących pasmo klęsk i krwawych katastrof, kwestionujących logiczny i uładzony w swoich hierarchiach układ świata, a nawet — w skrajnych ujęciach, jak w Balladynie (1839) Słowackiego — ukazujących świat jako splot nieprzewidywalnych przypadków, łamiących los człowieka. Rodzi się charakterystyczne dla romantyzmu rozwarstwienie dwu sfer: sfery „praw Bożych", ogólnych i sfery konkretnej, jednostkowej egzystencji ludzkiej — nie przystających do siebie, nie tworzących układu harmonijnego („Bóg sam wie tylko, jak mi było trudno! Do tego życia, dał, przywyknąć; / Iść co dnia drogą rozpaczy odludną" — napisze Słowacki w Beniowskim, 1841). W tym — nierozpoznawalnym dla jednostki — świecie rodzi się pasja do odczytania go na nowo i do ponownego odnalezienia — poprzez to odczytanie — Boga. Poszukiwanie nowej wizji Boga staje się obsesją romantyzmu. „Gdzież jest bóstwo, które ja w piersiach moich żywię?" — pyta bohater Wacława dziejów (1833) S. Garczyńskiego. Swiat zostaje — z punktu widzenia losu człowieka — ujęty w perspektywie etycznej, ona wysuwa się na plan pierwszy. Rzeczywistość staje się areną działania Dobra i Zła. Boga i Szatana (Irydion Krasińskiego, 1836; III cz. Dziadów Mickiewicza, 1832; Lesław R. Zmorskiego, 1847). Swiat dostarcza faktów — ale nie dostarcza ich jednoznacznego przyporządkowania już to Bogu, już to Szatanowi, nie daje pewności interpretacyjnej. W sytuacji, gdy zawaliły się stare kodeksy etyczne, centralnym pojęciem staje się indywidualne sumienie — to jedno z kluczowych pojęć romantyzmu, szczególnie we wcześniejszych jego fazach rozwojowych. Sumienie, które też nie do końca jest w tej literaturze pewne i wiarygodne, rodzi raczej konfliktowe, nękające pytania, niż daje pewność trafnych rozstrzygnięć etycznych, powoduje bardziej wewnętrzne rozdarcie człowieka, niż daje spokój płynący z przeświadczenia o obraniu właściwych decyzji (np. Konrad Wallenrod <1828) Mickiewicza).