Odmienną, całkowicie abstrahującą od ideologii i polityki koncepcję działalności krytycznoliterackiej rozwijał w kraju Tyszyński. W swoim debiucie krytycznym, artykule Dwaj ostatni krytycy w Polsce (1837), pisał: „Cel [...] krytyki jest wielki. [...] Sąd ogółu nie sięga daleko. Zamknięci w pewnej liczbie wyobrażeń i poznań nabytych, ludzie nie mogą myśleć, jedno podług tych wyobrażeń i poznań; obraz nowy, na który patrzą, oceniają i sądzą podtug praw i zalet pierwszego; utwór myślny, który czytają, podług utworu innego, który za wzór im kładziono. To naśladownictwo sądu tak się wrodzonym stało, że i samą naturę za niezdolną do nowych dróg sądzą. [...} Te wady i błędy sądu mają być właśnie krytyki celem. Subtelne wdzięki pisma, nowe umysłu drogi, zalety lub wady utworu, smakiem tylko ukształconym i czulszym okiem nauki dostrzegane, krytyka w sąd powszechny przelewa. Krytyka ocenia, rozważa, sądem narodu kieruje". W ujęciu Tyszyńskiego krytyka była przede wszystkim działaniem o charakterze poznawczym, ale jej istnienie miało istotne znaczenie dla „ogółu", którego bezwładność przekonań i sposobów postrzegania krytyk winien przełamywać, ukazując to, co nowe, a więc ważne z punktu widzenia rozwoju, postępu.